Rosyjska zagwozdka. Co zrobić z urojonym imperium? Martin Sixsmith 7,6
ocenił(a) na 837 tyg. temu Nazwisko Michaiła Chodorkowskiego powinno być dobrze znane nie tylko osobom na co dzień interesującym się współczesnymi losami naszego największego sąsiada. Mimo iż w ostatnich latach jest o nim w polskich mediach znacznie ciszej, to od końca lat 80. do początku XXI wieku był jedną z najważniejszych postaci w kręgu biznesowym i politycznym (czy też biznesowo-politycznym, bo sfery te – zwłaszcza w latach 90. – zawsze wyjątkowo mocno wzajemnie się przenikały) ówczesnej Rosji. Bywali i tacy, którzy konfrontację z Władimirem Putinem, upadek biznesowego imperium i zamknięcie na dekadę w łagrze porównywali z historią biblijnego Hioba. Nawet jeśli była to zdecydowana przesada, to z pewnością nie można przejść obojętnie wokół tego, co mówi i pisze jeden z największych krytyków dyktatora z Kremla. A robi to inteligentnie i przenikliwie, doskonale znając – jako były członek wierchuszki – mechanizmy funkcjonowania aparatu rosyjskiej władzy i tego, jakie idee stoją za działaniami Putina i jego kliki w polityce wewnętrznej i międzynarodowej.
Tytułowe pytanie o przyszłość Rosji w nowej książce Michaiła Chodorkowskiego zostaje zadane we właściwym momencie historii. Zaatakowanie Ukrainy uzmysłowiło Zachodowi zbrodniczy charakter rządów Putina. Oczywiście takich sygnałów przed 2022 rokiem było znacznie więcej (tępienie opozycji, wojna z Gruzją, zajęcie Krymu i Donbasu itd. itp.),ale patrzono na to przez palce. Reakcje Zachodu były pozbawione determinacji. Skupiano się na relacjach biznesowych, jakby licząc na to, że wciąganie Moskwy w wspólne interesy w sposób wręcz naturalny skończy się demokratyzacją. Tymczasem ekipa Putina odbierała to jako słabość, testując, do czego jeszcze mogą się posunąć bez obaw o zdecydowaną reakcję Zachodu. Na Kremlu raczej nie spodziewano się, że Stany Zjednoczone z europejskimi sojusznikami staną murem za Ukraińcami.
„Rosyjską zagwozdkę” Chodorkowski napisał wspólnie z Martinem Sixsmithem. To były korespondent brytyjskich mediów publicznych w Moskwie za czasów rządów Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna. Człowiek, który Rosję dobrze zna i czuje. Książkę opublikowało na polskim rynku Wydawnictwo Dolnośląskie. Od strony edytorskiej nie ma się do czego przyczepić. Blisko 400 stron tekstu zamknięto w twardej oprawie, dodając prawie 40 dobrze dobranych fotografii. Czyta się to sprawnie, co jest zasługą nie tylko przyjemnie rozstrzelonego druku, co przede wszystkim dobrego tłumaczenia autorstwa Tomasza Szlagora. Książka podzielona jest na trzy części: „Wielki eksperyment” (obejmująca okres od początków kariery naukowej i biznesowej Chodorkowskiego do przejęcia władzy przez Putina),„Wkracza silny człowiek” (część zakończona uwięzieniem autora w gułagu),„Wschód i Zachód” (o polityce międzynarodowej Rosji i o tym, jak naprawić wzajemne relacje).
Nie mnie oceniać, czy ma rację Krystyna Kurczab-Redlich, autorka świetnych książek o współczesnej Rosji i rządach Putina, pisząc na wstępie, że Chodorkowski – kiedyś zimnokrwisty biznesmen – w istocie jest romantykiem i wielkim rosyjskim patriotą. Chodorkowski doszedł do bogactwa w nie do końca jasnych okolicznościach, choć sam podkreśla, że wykupywanie firm za bezcen zawsze odbywało się zgodnie z ówczesnym prawem. Sam wspomina lata dochodzenia do bajońskiego bogactwa podczas rządów Borysa Jelcyna jako skorzystanie z nadarzającej się okazji, chwycenia „byka” historii za rogi. Na pewno nie można odmówić mu inteligencji i pracowitości. Odtąd Chodorkowski stanie się wyznawcą gospodarki rynkowej (ale odpowiedzialnej, w kontrze do liberalnych pomysłów „chłopców z Chicago”, których obwiniał o rosyjską smutę lat 90.),wolnych mediów i otwartego społeczeństwa. Swoją fundację, wciąż działającą, nazwie właśnie Otwarta Rosja.
Które fragmenty książki można uznać za najciekawsze? Chociażby ten, w którym na szefie Jukosu zaciska się pętla, po tym jak zaszedł za skórę Putinowi oskarżając publicznie jego rządy o korupcję przy przejmowaniu przedsiębiorstw przez grono popleczników wywodzących się z grupy znajomych i byłych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa – KGB i FSB. Rozdział „Anatomia korupcji”, dokładnie opisujący sposób działania kliki kremlowskiego dyktatora jest jednym z ciekawszych w książce (zainteresowanych tematem odsyłam do świetnej książki Catherine Belton pt. „Ludzie Putina”). Warto też docenić analizę byłego oligarchy o wpływie rosyjskich służb i fabryki trolli dowodzonej przez nie-świętej pamięci Jewgienija Prigożyna na wynik wyborów prezydenckich w USA, zakończonych zwycięstwem Donalda Trumpa. Kandydata z całą pewnością bardziej wygodnego dla Putina niż często i celnie krytykująca go Hillary Clinton.
Jak zaznacza sam Chodorkowski, napisał tę książkę, aby pokazać szkody, jakie dwie dekady rządów Putina wyrządziły Rosji i jej relacjom z Zachodem, oraz przedstawić drogi wyjścia i rozwiązania rosyjskiej „zagwozdki”, gdy międzynarodowa społeczność przekonała się o prawdziwej twarzy moskiewskiego reżimu. Jego zdaniem rosyjskie społeczeństwo wciąż ma wybór, jakie relacje chce budować z Zachodem po potencjalnym odejściu Putina. Rosja jest dla Chodorkowskiego krajem o kulturze europejskiej. Może nie identycznej, ale siostrzanej w stosunku do Zachodu. Wierzy, że Wschód i Zachód mogą żyć razem, albo przynajmniej w przyjaznej bliskości. Dlatego też Władimira Putina należy powstrzymywać tak jak każdego dyktatora – nie bacząc na koszty i potencjalne ryzyko. Jest to jednak opinia kontrowersyjna. Mówimy wszak o władcy państwa atomowego, który już nie raz pokazał, że śmierć niewinnych ludzi to dla niego tylko statystyka… Chodorkowski apeluje o wspieranie Ukrainy, gdyż obawia się, że brak pomocy – oraz polityka ustępstw na wzór „appeasementu” wobec Hitlera w latach 30. ubiegłego wieku – doprowadzi do wybuchu wojny światowej.
Według Chodorkowskiego Rosja – wzorem Wielkiej Brytanii z lat 50. i 60. – musi pożegnać się ze statusem imperium, związanymi z tym marzeniami, i poszukać nowej roli w globalnej polityce. Uważa, że imperia to przeszłość, a putinowskie myślenie w takich kategoriach konserwuje kraj w oparach przestarzałego systemu. Drogą przyszłości dla Rosji jest według autora zjednoczony naród ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym, żyjącym w kraju wolności, samostanowienia i rządów prawa, pozbawionych przymusu i państwowej przemocy. Pomocne będą w tym wolność informacyjna, Internet i media społecznościowe. Próby osłabienia Rosji lub jej rozbicia skończą się pojawieniem kolejnego autokraty, który dla utrzymania się u władzy prędzej czy później zdecyduje się na konfrontację z Zachodem. Zachodnie sankcje były oligarcha uważa za nie do końca skuteczne, bo umacniają w społeczeństwie syndrom „oblężonej twierdzy”, co jest na rękę Kremlowi. Wraz z sankcjami powinno wspierać się tych Rosjan, którzy mogą doprowadzić do pozytywnych zmian w kraju. Dlatego też, po zakończeniu wojny i zagwarantowaniu suwerenności Ukrainy – cytuję – „w przyszłości konieczne będzie przywrócenie więzi kulturowych między Rosją, Europą i szeroko rozumianym Zachodem. Jeśli tak się nie stanie, będzie on miał problem z przekonaniem Rosjan, że jest ich sojusznikiem, a nie jedynie siłą pragnącą obalić ich rząd”.
Dla osób zainteresowanych historią i współczesnością naszego największego sąsiada książka Michaiła Chodorkowskiego jest pozycją obowiązkową. Warto wsłuchiwać się w głos demokratycznej Rosji – póki jest jeszcze słyszalny – i trzymać kciuki, aby stawał się coraz głośniejszy nie tylko poza jej granicami. Jest to bowiem w naszym interesie.